Na pełnych żaglach
Rozmowa z Tomaszem Swebockim, studentem II roku studiów magisterskich na Wydziale Chemii Uniwersytetu Gdańskiego oraz członkiem załogi Sary Piaseckiej, która we wrześniu br. zdobyła srebrny medal w Akademickich Mistrzostwach Polski w żeglarstwie w klasie omega.
Bartłomiej Rosenkiewicz, Progress: Jak zaczęła się Pana przygoda z żeglarstwem?
Tomasz Swebocki: Moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się prawie trzy lata temu, czyli stosunkowo niedawno. Morze oraz klimat i atmosfera Trójmiasta zawsze były mi bliskie. Nieraz łapię się na myśli, że nie wyobrażam sobie życia z dala od wody. Nieważne, w którym zakątku świata – czy na Karaibach, czy w Hiszpanii, czy na przylądku Nordkapp – woda musi być! W pewnym momencie poczułem, że potrzebuję jakiejś odskoczni od nauki, która jest dla mnie największą pasją. Pomyślałem, że sposobem na spędzanie wolnego czasu może być żeglarstwo, i wybrałem się na kurs, po którym można otrzymać patent żeglarski. Okazało się, że to, co miało być wyłącznie dodatkowym zajęciem, stało się moją główną aktywnością, na którą poświęcam każdy moment wolny od nauki i pracy.
B.R.: Gdzie odbywały się Akademickie Mistrzostwa Polski w żeglarstwie?
T.S.: W Centralnym Ośrodku Sportu Akademickiego Związku Studenckiego (COSA AZS) w Wilkasach, tuż nad brzegiem jeziora Niegocin koło Giżycka. Niegocin to piękny, duży akwen, ciekawy dla żeglarzy ze względu na swoje położenie na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Pogoda na Niegocinie bywa również zaskakująca. Same mistrzostwa trwały zaledwie kilka dni, ale dostarczyły nam mnóstwa wrażeń i emocji.
B.R.: Ile drużyn brało udział w mistrzostwach?
T.S.: W mistrzostwach brało udział kilkadziesiąt załóg, mieliśmy więc pokaźną konkurencję. Rywalizowaliśmy z uczelniami z całej Polski – od południa aż do północy. Pierwszego dnia zmagań towarzyszył nam lekki deszcz i wiał całkiem przyjemny wiatr. Drugiego dnia pojawiło się już słońce, jednak wiatr wyraźnie zelżał. Trzeci dzień okazał się największym wyzwaniem, gdyż wiatr znacząco przybrał na sile, czego efektem było pojawienie się dużych, jak na Mazury, fal, które nie oszczędziły żadnej łódki w trakcie regat – nie obyło się bez połamanego masztu! Można powiedzieć, że przygoda była pierwszorzędna właśnie ze względu na zmieniające się warunki pogodowe.
B.R.: Jak przebiegała rywalizacja?
T.S.: W regatach zawsze istotne są dwa elementy: załoga i pogoda. Na wodzie zawsze jesteśmy zależni od pogody. Jeżeli chce się wygrać, nie można się z nią siłować, starać się jej pokonać – należy się po prostu do niej zaadaptować. Do COSA AZS zjechaliśmy tuż przed mistrzostwami, mieliśmy więc okazję przeprowadzić samodzielny trening na wodzie, żeby rozruszać stawy i mięśnie. Niestety trening odbył się w warunkach rzęsistego deszczu – tak więc pierwszego dnia wyszliśmy z łódki kompletnie mokrzy, zastanawiając się, czy tak będą wyglądać nadchodzące trzy dni wyścigów. Na szczęście w kolejnych dniach pogoda się poprawiła. Sara Piasecka (sternik) ma ogromne doświadczenie w różnego rodzaju klasach żeglarskich, to samo można powiedzieć o moim koledze z załogi – Mikołaju Jaworskim. Nasze drugie miejsce na podium w kategorii uniwersytetów zawdzięczamy w dużej mierze właśnie ich umiejętnościom. Należy też zaznaczyć, że UG zdobył również trzecie miejsce w tej kategorii – dzięki załodze Pawła Roszkowskiego z Michaliną Michalską i Tomaszem Adamkiem.
B.R.: Jakie są Pana zainteresowania naukowe?
T.S.: Od pięciu lat mam przyjemność rozwijać się naukowo w Katedrze Chemii Analitycznej na Wydziale Chemii naszego uniwersytetu. W tym czasie pracowałem nad wieloma zagadnieniami, głównie w dziedzinie analityki i diagnostyki dla potrzeb medycznych oraz analityki środowiska. Bardzo trudno jest mi wskazać jedno konkretne zainteresowanie, gdyż zajmuję się chemią interdyscyplinarnie – na pograniczu badań elektrochemicznych i spektroskopowych w układach czysto biologicznych i syntetycznych układach rozpoznania molekularnego. Mogę śmiało powiedzieć, że moje zainteresowania pokrywają się z ideą rozwoju urządzeń i technik, które będą pozwalały na szybszą i dokładniejszą analizę różnego rodzaju patogenów, zwłaszcza w dobie panującej pandemii. Natomiast obecnie pracuję także nad autorskimi badaniami w zakresie opracowania nowoczesnych metod detekcji ogólnej mikroorganizmów w układach wielosygnałowych o sygnale elektrycznym oraz świetlnym.
B.R.: Czy miał Pan możliwość odbycia jakichś ciekawych staży?
T.S.: Tak, na przełomie drugiego i trzeciego roku studiów odbyłem dwumiesięczny staż naukowy oraz uczestniczyłem w praktykach zawodowych w ramach projektu Erasmus+ w CNRS, IEMN (Centre national de la recherche scientifique, Institut d’électronique de microélectronique et de nanotechnologie) w grupie NanoBioInterfaces w Lille we Francji. Udało mi się znaleźć bardzo mocny naukowo ośrodek, gdzie pracuje dr Rabah Boukherroub – autorytet w dziedzinie biointerfejsów z wykorzystaniem rozwiązań nanotechnologicznych. Miałem okazję zobaczyć, jak pracuje się w zachodnim ośrodku. Jest to doświadczenie, które było dla mnie zdecydowanie najważniejsze w ciągu całych studiów. Mogłem poznać inne środowisko naukowe niż to, w którym przebywam na co dzień. A najważniejsze w rozwoju naukowym jest to, aby być ciągle w ruchu.
B.R.: Czym zajmował się Pan na tym stażu?
T.S.: Nie mogę o tym szczegółowo mówić – obowiązuje mnie klauzula poufności – ale zdradzę, że poszukiwaliśmy rozwiązań nanotechnologicznych do detekcji złośliwych komórek rakowych. Badania zakończyły się pozytywnie i czekamy na ukazanie się publikacji naukowych na ich podstawie.
B.R.: Jakie są Pańskie plany zawodowe?
T.S.: Na pewno po zakończeniu studiów rozpocznę pracę naukową. Największy problem, z jakim spotykam się, rozmawiając z koleżankami i kolegami z roku, dotyczy znalezienia pracy po studiach. Moim zdaniem mało studentów zdaje sobie sprawę, że studia to właśnie ten okres, podczas którego mamy możliwość zdobycia doświadczenia oczekiwanego od nas przez pracodawców. Na przełomie pierwszego i drugiego roku pracowałem jako wolontariusz w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie przy pobieraniu i analizie próbek z Zatoki Puckiej na potrzeby grantu „Modelowanie wpływu gospodarstw rolnych i struktur użytkowania terenu zlewni na przykładzie gminy Puck na jakość wód lądowych i morskich zlokalizowanych w strefie przybrzeżnej Morza Bałtyckiego – Zintegrowany Serwis Informacyjno-Predykcyjny WaterPUCK” (Biostrateg 3). Było to bardzo przydatne doświadczenie; pomogło mi ono dojść do etapu, w którym znajduję się teraz, a ponadto pozwoliło nabrać umiejętności, które są przydatne w branży chemicznej. Co do samej branży – przemysł jest jedną z podstaw rozwoju, dlatego nie mówię pracy w nim zdecydowanego „nie”. Gdy jednak dziś patrzę w przyszłość, widzę już pewną ścieżkę, którą chciałbym podążać, i nic nie zapowiada, aby w nadchodzących latach się ona znacząco zmieniła. Z drugiej strony – kto wie? W trakcie wspomnianych pięciu lat wiele wydarzeń było dla mnie niespodzianką, na pewno jeszcze sporo na mnie czeka.
B.R.: Czy wiąże Pan swoją przyszłość z pracą naukową na Uniwersytecie Gdańskim?
T.S.: Zdecydowanie chciałbym zajmować się nauką i rozwijać się zawodowo na UG. Grupa, w której obecnie pracuję, to fantastyczni ludzie – również od strony naukowej, o czym mogą świadczyć chociażby patenty uzyskane ostatnio przez prof. dra hab. inż. Tadeusza Piotra Ossowskiego i dra Pawła Niedziałkowskiego z Katedry Chemii Analitycznej Wydziału Chemii UG. Dla mnie zawsze istotnym elementem samorozwoju naukowego będzie inwestycja w młodych ludzi. Pod koniec pierwszego roku miałem przyjemność rozpocząć pracę naukową w Katedrze Chemii Analitycznej pod okiem prof. Tadeusza Ossowskiego oraz dr Anny Wcisło – zaufanie, jakim mnie oni wtedy obdarzyli, oraz wiedza, jaką mi przekazali na przestrzeni lat, są dla mnie bardzo cenne. Chciałbym kiedyś dać podobną możliwość innym. Dlatego po magisterium planuję rozpoczęcie studiów w szkole doktorskiej, odbycie stażu podoktorskiego i powrót na UG. Chciałbym tu stworzyć własną grupę badawczą, dość nietypową, ponieważ złożoną w większości ze studentów. Czy to się uda? Zobaczymy.